Chwile nie pisałam, ale duzo rzeczy sie działo. Troche nerwów, troche brak czasu.
W tamtym mieszkaniu, o którym pisałam w poście wcześniej długo nie pomieszkałam. Bo następnego dnia przeprowadziłam sie na inne mieszkanie, gdzie mieszkali bulgarzy i 2 dziewczyny z Polski. Ogólnie przez 2 tygodnie byłam bez pracy, co kosztowało mnie troche nerwów, bo nie tak miało byc. Ale co mnie nie zabije, to mnie wzmocni.
Najważniejsze to musiałam zrobić sobie numer NINo, dlatego musiałam pojechac do Leeds. Mimo obaw, ze sie zgubie lub sobie nie poradzę, obeszło sie bez żadnych problemów. Następnie czekanie i założenie sobie konta w banku. Poszło dość gładko. Pewien chłopak z Rosji, dał mi namiary na agencje, która poszukuje ludzi do pracy na magazynie NEXT. Po telefonie do tej agencji, 3 dni pózniej zaczęłam prace. Praca lekka, nie miałam co narzekać, co prawda na 8 tygodni, ale dobre i to. Najgorsze było to, ze pracowałam cały czas na popołudniowa zmianę, od niedzieli do czwartku. A dojazd do pracy zajmował mi godzinę w jedna stronę. Ale przyzwyczaiłam sie.
Pracowałam tam 11 tygodni. Po czym w poniedziałek o godzinie około 21:30 dostałam wiadomość, ze od jutra nie ma juz pracy i mam nie przchodzic następnego dnia. Oczekują, ze praca sie zacznie około 15 marca. No ale co teraz zrobić, ponad miesiąc w domu bez pracy nie chciałam siedzieć. Postanowiłam, ze daje sobie 3 tygodnie czasu na znalezienie czegoś innego, bo na tyle było mnie stać aby opłacić pokoj, jedzenie i ewentualnie koszty dojazdów w różne miejsca.
Następnego dnia, po zakończeniu pracy mój współlokator, gdy sie dowiedział, ze zostałam bez pracy, wziął telefon zadzwonił do swojego managera i zapytał czy nie ma miejsca dla jednej dziewczyny. Zaskoczył mnie tym, bo ani go o to nie prosiłam, ani nie pytałam o prace. Okazało sie, ze manager kazał mi wysłać smsa z moim imieniem, nazwiskiem i adresem e-mail. Następnego dnia czyli w środę na maila dostałam aplikacje, która musiałam wypełnić. A w piątek zaprosili mnie na interview do biura. W życiu nie dostałam tylu papierów do uzupełnienia. Oprócz podstawowych danych, dostałam testy. Chyba z 50 stron, które musiałam uzupełnić. Oczywiście po angielsku. Prawie 2 godziny mi zeszło, zeby to wszystko ogarnąć, bo mój angielski nie jest jakos szczególnie dobry. Po wypełnieniu wszystkich papierów, Greg (manager) zapytał czy jestem dostępna, w razie gdyby jutro zadzwonili i jakie zmiany mi odpowiadają. Na telefon czekałam do poniedziałku. We wtorek miałam sie stawić na 8-16 w pracy.
I takim oto sposobem, pracuje juz prawie miesiąc w DHL na lini. Praca troche ciężka, ale czas mi strasznie szybko mija. A sąsiad okazał sie bardzo sympatycznym facetem. Duzo do mnie mowi po angielsku, czasami zmusza mnie żebym ja zaczęła mowić, bo z tym mam największy problem. Jesli nie rozumiem czegoś on cierpliwie mi to tłumaczy. Taki jest plus, ze on rozumie troche język polski, wiec jak nie wiem jak cos powiedziec to mogę powiedziec po polsku. Ale staram sie ćwiczyć język. Ogólnie myśle nad tym, aby zapisać sie do collegu lub na jakis kurs języka angielskiego, zeby sie w miarę swobodnie porozumiewać z innymi. Ale z tym jeszcze chwile sie wstrzymam, bo nie wiem na jak długo jest ta praca.
Po za tym, na 7 czerwca mam kupiony bilet do Polski :) udało mi sie kupić za 25£ tylko, ze z Manchester mam wylot o 6:05 rano. Jeszcze nie wiem jak sie tam dostanę, ale muszę. Bo mój kuzyn z USA przylatuje na kilka dni do Polski i chciała bym sie z nim zobaczyć. Plus 10 czerwca mam wesele wiec dwie pieczenie na jednym ogniu uda mi sie załatwić.
Co do K. to nic sie nie zmieniło. Wiedziałam, ze historia nie bedzie miała happy end. Odkąd tu jestem to 2 razy z nim rozmawiałam. Nie zapytał o numer telefonu, na odczepnego powiedział, ze wpadnie kiedyś na kawe i tak wyglada teraz nasz kontakt, ze go praktycznie nie ma. Ale cóż przyzwyczaiłam sie.
Po 2-3 tygodnia pobytu w Anglii odezwał sie do mnie kuzyn mojej przyjaciółki, u której byłam na weselu w październiku i na którym sie poznaliśmy. Okazało sie, ze chciał sie spotkać ze mną, ze wpadłam mu w oko od samego początku. Tyle, ze trochę za późno juz było. Utrzymujemy kontakt, ale jako znajomi tylko, nic wiecej. Bo nawet gdybyśmy chcieli cos spróbować to nie ma to najmniejszego sensu. Bo ja narazie nie chce wracać do Polski, a on chce zostać w Polsce.
Teraz u mnie na mieszkaniu znowu jestem jedyna osoba z Polski. Obydwie Polki wróciły do domu. Aktualnie mieszkam z para z Rosji, z 3 osobami z Bułgarii, jedna osoba z Mołdawii i dwoma chłopakami z Łotwy. Przynajmniej język sobie można poćwiczyć. w każdej sytuacji trzeba szukać plusów.