środa, 16 listopada 2016

Podróże małe i duże

Plan na najbliższą przyszłość był taki, że zostaje w Polsce, tutaj szukam pracy i staram się ogarnąć życie. Ale jak to w życiu bywa, planuje się jedno a wychodzi co innego.

I takim oto sposobem, za tydzień w środę lecę do Anglii do pracy. Trochę się stresuję, bo muszę sobie sama poradzić z dojazdem z lotniska do docelowej miejscowości. Czyli około 2h jazdy pociągiem. Jest to tyle stresujące, że nigdy nie byłam w Anglii, z angielskim jest tak, że sporo rozumiem ale z dogadaniem się może być problem. 

Z holendrami nie było problemu, bo oni bardzo prosto mówią, a tutaj się boję, że ciężko na początku będzie mi zrozumieć Anglików. Ale raz się żyje, jest okazja więc muszę spróbować. Bo wiem, że jak nie spróbuję to kiedyś mogę tego żałować.

Jak to moja mama powiedziała "Dziecko ja Ci nie będę ani doradzać ani odradzać, bo nawet nie mogę. Jak dla mnie możesz tutaj zostać, masz gdzie mieszkać. Ale wiem, że i tak pojedziesz. Widzę, że się zastanawiasz, ale wiem, że będziesz w swoim żywiole. Byle by tylko ruszyć w świat. Bo Ty nie możesz długo usiedzieć w domu. Więc zrób tak, żeby było dobrze i żebyś nie żałowała." 

Po części ma rację, bo przyzwyczaiłam się, że w domu mało jestem. Nawet jak na urlopy przyjeżdżałam przez te prawie 4 lata, to w domu mało byłam. Dwa razy było tak, że miałam urlop 5-6 tygodni. Wtedy przyjeżdżałam do domu na tydzień. Pierwszym razem po tygodniu poleciałam do Chicago na 3,5 tygodnia. Po czym wróciłam na 1,5 tygodnia do domu. Ale wtedy musiałam się przyzwyczaić do zmiany czasu tutaj, więc więcej w dzień spałam niż w nocy. A jak się już przyzwyczaiłam, to trzeba było wracać do Holandii. Drugim razem mój dłuższy urlop wyglądał podobnie, bo przyjechałam do domu na 4 dni, później poleciałam do Nowego Jorku na 2 tygodnie i 3 dni, wróciłam znowu na tydzień i powrót do Holandii. 

Jak za długo siedzę w domu, to nie dość, że nie ma co robić na dłuższą metę to z tych nudów, nawet nie chce się nic robić. 

Tak, że posiedziałam w domu 2 miesiące i ruszam dalej w świat. Jak się nie uda, zawsze mogę wrócić tutaj, ale będę miała tą świadomość, że spróbowałam i nie będę żałować. Po za tym, będę mieszkać 2 h drogi od Niego. Może tam coś w końcu się ustali, co dalej z nami robimy.

Życie lubi zaskakiwać, więc pozostaje mi tylko czekać jak to moje życie się dalej potoczy. Życzcie mi szczęścia! :)

1 komentarz:

  1. Odwiedziłaś tyle wspaniałych miejsc, zazdroszczę ! I życzę szczęścia, oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń